Na kawie z Marilyn

Na kawie z Marilyn

Ta książeczka umożliwia podróż w czasie i swobodną rozmowę z aktorką kochaną jak żadna inna. Marilyn Monroe to gwiazda jedyna w swoim rodzaju. Jej mit nie gaśnie, wręcz z każdym rokiem nabiera blasku i wciąż wywołuje emocje. Wciąż na świecie ktoś o niej pisze, wciąż wielu chce o niej czytać. Powodów jest mnóstwo, a jednym z nich są stracone możliwości, które tak poruszają naszą wyobraźnię. Czujemy, że to ktoś wyjątkowy i tragicznie niedoceniony, że role, które jej proponowano, nie były na miarę jej talentu.
Ile jeszcze mogła osiągnąć? Co powodowało jej cierpienia, a co przynosiło radość? Kim byli mężczyźni jej życia i dlaczego ją pociągali? Jakie miała marzenia? Czego się bała? Co się działo w jej głowie w noc śmierci?
Chcesz wiedzieć, jak to było naprawdę?
Spytajmy o to samą Marilyn.
Oto ona, prawdziwa, szczera – wzruszająca, zabawna i lubiąca się bawić, a jednocześnie wiedząca, co jest w życiu ważne. Szokująca, ale i krucha. Szlachetna, zawsze lojalna wobec przyjaciół. Pracowita i wytrwała. Odważna wtedy, gdy inni tracili twarz.
Przyznała otwarcie, że najbardziej w życiu chciała być zauważana i uznawana. To potrzeba bliska nam wszystkim. Dlatego tak dobrze ją rozumiemy, kiedy w dniu premiery filmu Mężczyźni wolą blondynki jeździ przed kinem tam i z powrotem tylko po to, by zobaczyć swoje nazwisko na afiszu. „To publiczność mnie wybrała na gwiazdę – mówi – ponieważ ludzie wiedzieli w głębi serca, że byłam jedną z nich. [...] Dorastałam w biedzie, niekochana, nie otrzymałam przyzwoitego wykształcenia. [...] Dzieliłam marzenia zwykłych ludzi, a oni czuli, że mój sukces jest dla nich nadzieją”.
Była więc swoją własną dobrą wróżką. A widzowie czuli się szczęśliwi, gdy ją oglądali. I tak jest do dziś.
Znajdziesz w tej książeczce wiele anegdot, które ją pokazują w zbliżeniu, jak w błysku flesza. Ciągle niezrównaną.

Fragment książki:
Ella Fitzgerald uważała się za twoją dozgonną dłużniczkę. Opowiedz, w jaki sposób jej pomogłaś.
Nie zrobiłam nic niezwykłego. To ona była niezwykła – ten głos, o mój Boże! ten głos! Wtedy miała trudności z organizacją występów, możesz w to uwierzyć? Z powodu koloru skóry. Zadzwoniłam do właściciela [klubu] i powiedziałam, że jeśli zgodzi się na jej występy, ja co wieczór będę siedziała przy frontowym stoliku [...]. Właściciel ją przyjął [...]. Potem nie miała już problemów z koncertami.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Choose a Rating

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>