„Bez słów” Mia Sheridan

„Bez słów” Mia Sheridan

Czasem pragnie się rozpłynąć w świecie tak, by nikt nas nie zauważał. Wtopienie się w niego, stanie się jego częścią ma zagwarantować ciszę, spokój i trochę anonimowości. Ileż to jednak razy okazywało się, że niemi krzyczą najgłośniej, uśmiechnięci płaczą najbardziej, a radośni toną w wewnętrznym piekle? Mieszkając na skraju małego miasteczka, w którym każdy zna każdego, nie trudno o przyklejenie do siebie łatki dziwaka, samotnika, odmieńca. Spacer ulicą wiąże się z szeptami, ukradkowym spojrzeniem czy niewybrednym komentarzem. Zachowanie spowodowane złymi doświadczeniami nie jest dla wszystkich jasne i zrozumiałe, więc szydzą, wyśmiewają, obgadują. samotnoscTo rzeczywistość małomiasteczkowej społeczności, w której zawsze znajdzie się ktoś, kto stanie się kozłem ofiarnym społeczności. Więc wypracowuje się rutynowe zachowania, czynności, bo one dają poczucie bezpieczeństwa. Samotność jest natomiast ceną, jaką płaci się za uniknięcie bólu. Takim jest właśnie Archer Hale – samotnikiem żyjącym na obierzach miasta, o którym się tylko plotkuje. Nikt nie traktuje go poważnie, bo Archer się nie odzywa, nie wykonuje gestów. Nikt się nim nie przejmuje zajmując się swoimi sprawami. Jednak w mieście pojawia się Bree Prescott. Wtapia się w tłum, choć jest tu nowa, choć przeszłość idzie za nią krok w krok. Jest tylko jedna osoba, która może zrozumieć jej ciężar, Archer.
Z początku wygląda na to, że czytelnik ma do czynienia ze standardowym romansem. Nic podobnego. Relacja między głównymi bohaterami jest o wiele głębsza i bardziej skomplikowana niż oklepane sztampy „pan – uległa”, „skrzywdzona – obrońca”. To nie jest zwykłe romansidło. Autorka starannie buduje postacie pod względem psychologicznym, fabuła książki na każdej stronie opowiada część tajemnicy, którą chce się jak najszybciej poznać, by zrozumieć zachowanie bohaterów. Sheridan odświeża kilka sprawdzonych chwytów romansowych, jednak przeinacza je na swoją modłę tak, by doskonale pasowały do opowieści. Do tego dochodzi przesłanie. Tak, ten romans ma przesłanie. miloscJest lekcją dla czytelników. Lekcją o akceptacji drugiego człowieka. Książka skupia się bowiem na interakcji z drugim człowiekiem, który jest niepełny, niepełnosprawny, cierpiący, a mimo to staje się pokrewną duszą.
Romans głównych bohaterów, Archera i Bree, to swego rodzaju piękny obraz akceptacji i miłości, nie tylko fizycznej, ale i tej duchowej, porozumienia bez słów. Bohaterowie nie wpadają w role pana i uczennicy czy też bohatera i ofiary. Nie wpadają w skrajności. To wielka sztuka, która się autorce udała.
Książka budzi napięcie w czytelniku i nie osłabia go do samego końca. Sheridan gra na uczuciach i emocjach czytelnika z gracją i rozwagą, co powoduje pełne zaangażowanie czytelnika w fabułę. Jednak z sercem się nie wygra. Bo to właśnie ono jest najbardziej potrzebne by zrozumieć drugiego człowieka.

Zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Pola, których wypełnienie jest wymagane, są oznaczone symbolem *

Choose a Rating

Możesz użyć następujących tagów oraz atrybutów HTML-a: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <strike> <strong>